Stanisław Gruszczyński, 8.6.2013
Ten cud powyżej to trailer przedziwnego musicalu-horroru Upiór w Raju z 1974. Upiór kryjący się pod srebrnym kaskiem i czarnymi ciuchami walczy z demonicznym producentem muzycznym, Swanem, granym przez fenomenalnego Paula Williamsa (będącego jednocześnie autorem piosenek). Mimo nominacji do Oskara za muzykę, widowisko de Palmy okazało się klapą. Z kin zniknęło raz-dwa, w programach telewizyjnych się nie pojawia. Ma jednak liczne grono wielbicieli, do których zaliczają się Guy-Man i Thomas. W wywiadzie dla Guardiana przyznali, że mają obsesję na punkcie filmu i w dzieciństwie obejrzeli go wspólnie przeszło 20 razy. Postać głównego bohatera odbiła się na ich późniejszym wizerunku scenicznym, a Paula Williamsa zaprosili do udziału w ostatnich nagraniach.
Na nowym krążku gości jest z resztą więcej - m. in. legendarny Giorgio Moroder, twórca popowej wersji Metropolis. Więcej jest czynnika ludzkiego, ale i analogowych dźwięków - androidy przyjmują za misję "przywrócić życie muzyce". Zamysł przewrotny, biorąc pod uwagę dotychczasową dyskografię Daft Punk, ale kto im broni. Zwłaszcza, że poszukiwania form życia prowadzą do ery disco, w której kostiumy robotów wydają się być nawet na miejscu.
Podczas, gdy Alan Parsons rozważał upadek naszej cywilizacji, rozłożonej przez androidy stworzone na człowieka podobieństwo, Michael Andre Lewis, keybordzista Mothers of Invention, wykreował swoje sceniczne alter ego - Mandre, chromowanego robota w eleganckim garniturze. Ten przybysz z XXI wieku grał muzykę przyszłości, tj. połączenie disco, jazzu, funku i elektroniki (rzecz jasna). I chyba rzeczywiście wyprzedził swój czas, bo wielkiej popularności nie zdobył. Podobnie jak grający w tym samym czasie zespół Space, w którym roboty były aż cztery.
Przebrani za androidy muzycy u schyłku lat 70. próbowali wróżyć, jak brzmiałaby muzyka maszyn. 40 lat później Daft Punk wraca do prekursorów nurtu... by pokazać, jak brzmiała muzyka niepozbawiona pierwiasta ludzkiego.
Nie doszukiwałbym się inspiracji Mandre w Daft Punk. Robotów w przemyśle muzycznym już trochę było. Dobra kreacja sceniczna to znak firmowy, coś co zapewnia rozpoznawalność. Z drugiej strony, gdy spod kostiumu nie wyziera nic, może być on sposobem na zachowanie prywatności. Członkowie Daft Punk cenią sobie prywatność, o swoim życiu opowiadają mniej nawet, niż Doda. Kask stanowi granicę pomiędzy ich publiczną a prywatną działalnością. Po cywilu nie spotka się ich w mediach, na koncercie ani na okładce.
"Patrzenie na roboty nie jest jak patrzenie na idola. Roboty to nie ludzie, one są bardziej jak odbicie - energia wysyłana na scenę trafia z powrotem do publiki i ludzie dobrze się bawią, zamiast skupiać się na nas"
Guy-Manuel de Homem-Chtisto
Gdy przyglądałem się płycie, stylowe liternictwo wydawało mi się znajome. Pewnie dla większości skojarzenie nasuwa się samo, ale mi zajęło to trochę czasu:
deja: nic złego w dobrych inspiracjach :)
Wybierz okładkę, aby poznać jej historię:
opisy okładek
ostatnio dodane:
Gribojedow: Won To Now
Various: AM/PM
The Offspring: Americana
rankingi i zestawienia
ostatnio dodane:
Najlepsze polskie okładki płyt 2015, pt. 3
Najlepsze polskie okładki płyt 2015, pt. 2
Najlepsze polskie okładki płyt 2015, pt. 1
artykuły
ostatnio dodane:
Okładkologia Pink Floyd III
Okładkologia Pink Floyd II
Okładkologia Pink Floyd I
biografie twórców
ostatnio dodane:
Rosław Szaybo
Jan Sawka
Marek Karewicz
Online od 2008; obecna wersja od 2011; tak, wiem - najwyższy czas na zmiany
kreacja